środa, 9 kwietnia 2014

Prolog

Zanim zaczniesz pytać, musisz wiedzieć o mnie trzy rzeczy:
1.                 Umarłem.
2.                 Żyję.
3.                 Jestem piekielnie przystojny.

Mógłbym pewnie podać jeszcze kilka innych punktów, ale te trzy uważam za zdecydowanie najważniejsze. No może jeszcze jedna rzecz jest istotna: jestem tak zUy, że aż słodki. Tak, tak wiem! Powiesz, że coś ze mną nie hallo bo mówię takie rzeczy o sobie.  Umarłem, a żyje. Spytasz jak to możliwe? Przecież śmierć to brak życia. No tak, zgadzam się. Tylko jak wytłumaczysz, że chodzę sobie dzisiaj ulicami miasta, robię zakupy w pobliskim spożywczaku,  jem, pije jak każda żyjąca istota? Ha! I tu cie mam! Nie, nie jestem wampirem ! Nie, wilkołakiem czy zombie też nie! Jakaś inna sugestia? Nie? No cóż, nie powiem – jestem rozczarowany!
Chcesz mnie trochę lepiej poznać? Nie ma sprawy! Zapytasz pewnie najpierw o kwestie śmierci. O tym na razie nie mogę Ci powiedzieć, ale nie martw się, wszystko w swoim czasie.  Mogę Ci powiedzieć, że moje serce zabrała Śmierć.  Co mam przez to na myśli, powiem Ci już niedługo.
Cóż, skoro nie mogłeś zgadnąć kim jestem, muszę Ci zdradzić ten sekret. Otóż jestem demonem. Powiesz, że przecież takie stworzenia nie istnieją. Guzik prawda! Jest ich pełno w dzisiejszym świecie! W sekrecie mogę Ci powiedzieć, że Twój sąsiad to demon, a sąsiadka z drugiego piętra to anielica!
 Czy jestem zły? No ba! Jak każdy inny demon, jestem nasieniem zła i nienawiści.  Potrafię jednym spojrzeniem swoich złotych oczu zmusić kogoś do pracy dla siebie, przynoszenia mi drinków z palemką czy też wachlowania wieeeelkim wachlarzem w upalne dni.  Tak wiem, nie  przedstawiłem się może jakoś wybitnie; z tego opisu raczej mógłbyś wyczytać, że jestem jakimś celebrytą albo prezesem jakiejś wielkiej światowej sławy firmy, dzięki czemu zarabiam miliony. Skądże znowu! Jestem najzwyklejszym w świecie kiedyś-człowiekiem-teraz-demonem.  Poza tym co do punktu drugiego, to warunkiem mojego życia jest fakt, że nigdy nie będę sławny. Czemu, zapytasz? Czy to nie jest oczywiste? Pomyśl sobie. Jesteś sławny, żyjesz nadzwyczaj długo i jeszcze się nie starzejesz. Innymi słowy jesteś nieśmiertelny. Jedziesz gdziekolwiek i wszyscy wszędzie Cię rozpoznają. Ludzie w końcu zaczną gadać, że coś z Tobą nie tak, że jesteś jakimś wynaturzeniem. Tak więc uważam, że bycie nieznanym, niewidzialnym w wyższych sferach jest świetną ceną za nieśmiertelność, nie uważasz?
Dobrze, że doszliśmy w tej kwestii do porozumienia.
Czy byłem w piekle pytasz? Tak byłem, ale tylko na obrzeżu i na krótką chwilę. Z moją aktualną pozycją w świecie, nie muszę tam zaglądać. Nie, jako demon nie podlegam Lucyferowi. Mam swoją własną panią której służę… No, jakbym miał to na ludzkie przeliczyć to będzie z 300 lat. Długo powiesz? Dla mnie to tak jakby było wczoraj! Jak masz przed sobą piekielną wieczność to zaczynasz inaczej postrzegać czas. Albo raczej czas liczony jest inaczej na ziemi i poza nią. Zresztą sam zrozumiesz jak będziesz się przeprawiał na drugą stronę.
Ale powiem Ci jedno. Już niedługo. Już niedługo będzie Ci dane zobaczyć co jest po drugiej stronie.
Palisz? Mamy naprawdę dużo czasu, więc równie dobrze możemy sobie odpalić papierosa czy cygaro. Nie? To pozwól, że ja zapalę.
Pytasz co mam na myśli ze już niedługo? Ah! To proste! Umierasz. Zaskoczony? Ile masz lat? Czekaj, sprawdzę w Twojej dokumentacji… Oh, naprawdę masz 70 lat? Nie wyglądasz, wiesz? Młodszych od Ciebie informowałem że umierają. Haha! Mam… dokładnie tydzień ziemskiego czasu, żeby Cię przeprowadzić, więc może Ci trochę o sobie opowiem? Wiedziałem, że się zgodzisz!
Pozwól że usiądę wygodnie, zaraz opowiem Ci jak to się w ogóle zaczęło!

Kap. Kap.
Krople deszczu cicho uderzają o moją twarz. Odrętwiający ból rozsadza moją klatkę piersiową, oddech rwie się co chwilę, czego skutkiem jest kaszel. Umierałem, wiedziałem, że moje życie dobiega końca. Miałem 18 lat. Krew wypływała z rany pod sercem. Nikogo nie było w pobliżu, leżałem sam, niczym lalka wyrzucona przez dziecko, które przestało się nią już bawić. Tak wiem, że jest to okropne stwierdzenie, ale tak wtedy się czułem. Nie pamiętam wiele sprzed tego czasu, ale to pamiętam na pewno. Byłem sam, niechciany, porzucony. Można powiedzieć, że osiemnastolatek nie powinien się tak czuć, nie powinien polegać na innych i tego typu rzeczy. Jednak jedną z rzeczy które pamiętam jest to, że byłem niechcianym dzieckiem. Miałem starszych braci a ja byłem wypadkiem przy pracy. Innymi słowy nikt nigdy na mnie nie patrzył, nie interesował się moją osobą. Tak więc nikt się nawet nie przejął, kiedy jako osiemnastolatek wypłynąłem z domu, zostawiając wszystko za sobą. Nikt nawet nie zauważył! I dobrze, bo i po co? Jedna gęba mniej do wyżywienia. Nikt nie płakał, gdy zostałem napadnięty i zadźgany. Nikt prócz jednej osoby. Czy może raczej powinienem nazwać ją istotą? Cóż, nie była na pewno człowiekiem.
W sumie gdy umierałem, po raz pierwszy pomyślałem sobie, że chcę żyć. Że mimo tego, że byłem zły, a może właśnie dlatego że taki byłem, chciałem żyć. Ona nie zadawała zbędnych pytań, po prostu przyszła. Stała nade mną przez kilka godzin, w milczeniu i gdy moja wola życia zaczynała odpływać w siną dal, wtedy usłyszałem jej dźwięczny aczkolwiek chłodny głos. Brzmi mi on w głowie aż do dzisiaj, ale nigdy nie zapomnę tego dreszczu, który przebiegł mnie po całym ciele.
Wtedy na nią spojrzałem. Jej uroda była specyficzna, aczkolwiek powiem szczerze, że dla mnie była ona piękna. Ubrana w czarną, luźną suknię aż do ziemi, z koronkowym welonem przysłaniającym niemal całą jej twarz, trzymała w dłoni wielką czarną kosę, błyszczącą w słabym świetle księżyca. Krople deszczu, jak koraliki spływały po jej ubraniu. Była boso. Pamiętam, że było to dla mnie szokujące odkrycie.
-Nie jest ci zimno? – spytałem urywając co chwilę z powodu braku tchu. Ona pokręciła przecząco głową.
- A Ciebie nie boli?- jej głos brzmiał echem w mojej pustej głowie.
- Nie, łaskocze! – próbowałem zażartować, jednak ból rozsadzał mi klatkę piersiową. Usłyszałem jej śmiech. Był piękny. Chłodny, ale zarazem ciepły. Złowieszczy a zarazem cudowny…
Zamrugałem powiekami, starając się nie stracić postaci z widoku. Ona pochyliła się, odłożyła na ziemię swoją kosę. Po chwili siedziała przy mnie po turecku, odgarniając mi z twarzy mokre od deszczu kosmyki ciemnych włosów. Wyciągnęła czarną chusteczkę, nie mam pojęcia w jaki sposób ją zmoczyła, po czym wytarła mi ręce, na których zostały ślady krwi, po czym spojrzała mi prosto w oczy. Stwierdziła, że są piękne i uśmiechnęła się szeroko. Ten uśmiech był olśniewający!  Później spojrzała na moją ranę. Krew sączyła się nieubłaganie, a mi brakło już sił, by zmusić moje płuca by ponownie nabrać powietrza i odetchnąć.
Zanim odpłynąłem, powiedziała że nigdy już nie będę człowiekiem, ale że mogę żyć jak oni. Powiedziała jeszcze, że jeśli oddam jej swoje jeszcze bijące serce, to przeżyję. Zgodziłem się po czym straciłem przytomność…

Dziwnie się zaczyna, nie? Wiem, wiem! Ale tak to się zaczęło, naprawdę. Gdyby nie ona, wtedy bym wylądował w najczarniejszych czeluściach piekła! A tak to nawet tam nie muszę zaglądać. Fajna sprawa, mówię Ci! Poza tym, uważam się za największego farciarza w świecie! Kto by pomyślał, że Śmierć się nade mną ulituje, nie?
Ach, gdzież moje maniery! Zapomniałem się przedstawić!
Jestem Nocte Aurite Zipherfeier , powiernik Śmierci, do usług!



od autorki:
Nie powiem, nigdy nie pisałam w ten sposób, nigdy nie czytałam czegoś takiego. Ale pisze się to zabawnie! Nie planuje, żeby było to długaśne, ale raczej wolałabym, żeby było to coś w stylu krótkiego, około 7-częściowego opowiadania. Czy mi to wyjdzie? Zobaczymy! Ale na razie mam nadzieje ze się podoba. Mi się podoba, generalnie sama historia mnie wciąga, więc prawdopodobieństwo, że rzucę to w kąt jest zbliżone do zera !
enjoy!

4 komentarze:

  1. Ego głównego bohatera wystrzeliło na księżyc i jeszcze nie wróciło, a to dopiero prolog. Mam wrażenie, że w ostatnim rozdziale zniesie złote jajo z tego samouwielbienia i jeszcze stanie się celebrytą w demonicznym świecie! No niby powinien czuć się dumny z faktu, że śmierć wybrała go na swojego powiernika, ale bez przesady. Szkoda, że świat bardziej nie dał mu w kość - umierał w kwiecie życia, niechciany i niekochany, bo pewnie jego ego nie pozwoliło mu zbliżyć się do innych ludzi :D Dziwię się, że śmierć chciała takiego rozgadanego pomocnika. Znaczy, czy śmierć nie powinna być enigmatyczna i pracować w ciszy i skupieniu, nieść pocieszenie odchodzącym z tego świata duszom? Ale to może tylko moje stereotypowe spojrzenie.
    Z innej beczki jednak. Gdyby po mnie przyszedł taki oto powiernik, chełpiący się swoją demoniczną funkcją, zrobiłabym mu na złość i żyła do czasu, aż oślepnę i ogłuchnę, żebym nie musiała wysłuchiwać historii nie-życiowej tego pana XD
    Cóż, ale koniec końców nie chodzi o to, czy bohater jest sympatyczny czy też nie bardzo, ale chodzi tu o opowiadaną historię. No, jestem ciekawa, jak ją poprowadzisz, bo do tej pory prawie same anioły się przewijały w twoich opach. No oprócz ostatniego, w której prym wiodła sekretna organizacja, ale też jej nie dokończyłaś! :D
    Proszę tylko, by nie było szablonowo i byś dała z siebie wszystko, także w związku z tym, by postawić to opowiadanie i postacie na nogi oraz by zakończyć ich historię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha, no wiem ze ego wystrzeliło w kosmos, ale szybko nie wróci, mozesz mi wierzyć! poza tym, nie wiem czy zniesie złote jajo, ale to sie zobaczy :D co do celebryty - no, moze w jakimś stopniu, ale nie wiem ;p jeszcze się nad tym nie zastanawiałam.
      Śmierć się zlitowała nad głównym bohaterem bo ten wydawal jej sie zabawny i zbyt młody zeby ot tak sobie umrzeć, wiec go sobie przywłaszczyła, a co!
      Poza tym, w tym opowiadaniu chce troche inaczej pokazać Śmierć. Nie chce zeby ona była taka... no jak wszyscy myślą, tylko zeby była taka niespodziewana i inna :D wiem, dziwnie opisane ale no tyle no!
      hahaha! No ja pewnie też bym wolała zrobić mu na złość, ale serio mówie, główny bohater mnie powala, więc pacjent sobie nie pożyje długo, wybacz!
      Planuję dać z siebie wszystko! Może nawet dzisiaj sobie napisze rozdział, postaram sie go skonczyć jutro np, bo wieczorkiem odbieram koleżanke z lotniska i do wtorku NIC nie tknę na kompie wiec wiesz :D trza korzystać z czasu póki sie go ma, nie? Ale mam zamiar poprowadzić to do końca, jak się będę biczować codziennie to myśle ze dotrwam do konca! A jak napiszę to do konca, to życzę sobie od Ciebie jakieś wielkie oklaski, ok? :D

      Usuń
    2. Hm. Nocte myśli sobie o tym, jaki to był niekochany i żałosny, raz wysilił się na żart, a śmierć uznała go za super gościa? Damn, cóż za niekompetentna Śmierć! XD No dobra, może ma po prostu swoje preferencje, ale i tak... Nie będę wnikać w powody. No, może sama zatrzymałabym go jako maskotkę, ale nie pozwoliłabym mu wyjść z klatki, w której bym go zamknęła... mwahaha!
      Hm, według mnie Śmierć powinna być raczej... bezuczuciowa. To znaczy, jeśli to ona jest odpowiedzialna za przecinanie więzów łączących duszę ze światem materialnym, to po tylu latach służenia powinna chyba wykształcić w sobie jakiś "Nieczujnik". Bo na przykład dlaczego nie lituje się nad niewinnymi noworodkami? :( Umiera też wielu przystojnych i zabawnych ludzi, więc jakby poszerzyć perspektywę...
      No, jak ty już ruszysz z kopyta... Mam nadzieję, że w czasie, kiedy ty będziesz spędzać czas z koleżanką, pomysły nie ulecą z twojej głowy! :) Bo istnieje takie niebezpieczeństwo, prawda? ;p A biczowanie się (nawet mentalne) może odnieść przeciwny do zamierzonego skutek...

      Usuń
  2. LOOOL! myślałam, że duchem :P nie sądziłam, że demonem, nawet przez myśl mi nie przeszło!:) Fajne, fajne ;) podoba mi si. zastanawiałam się, kim jest Pani, ktorej służy ten demon. ale już wiem! ;) podoba mi się xD

    OdpowiedzUsuń