Dobry
wieczór! Tęskniłeś? Wiedziałem, że to powiesz! Ale nie martw się, już jestem i
będę Ci towarzyszył tylko przez te sześć następnych dni! Potem spotkasz moją
panią, pogadacie sobie i powędrujesz na drugi świat! Spokojnie! To nic nie
boli!
Na
czym to ja skończyłem? Ah no tak!
Zanim
jednak będę kontynuował historię swojego życia ( czy raczej powinienem
powiedzieć swojej śmierci, albo bycia nie-umarłym, ale nie-zombie), pozwól, że
Cię zapytam. Czym jest dla Ciebie śmierć? Końcem życia, odpowiadasz. Hm, nie
jest to zła odpowiedź, ale nie jest ona też do końca dobra. Bo, z naukowego
punktu widzenia, czy istnieje coś takiego jak ciemność? Ano właśnie! Nie
istnieje! Mamy dużo rodzajów światła, ale nie ma czegoś takiego jak ciemność.
To pojęcie nie istnieje w świecie naukowym. Bo ciemność to brak światła, czyż
nie? Tak samo śmierć jest brakiem życia. Proste i logiczne, czyż nie?
Pytasz
po co to pytanie. Ano właśnie. Widzisz, zaraz po tym jak się obudziłem, odbyłem
ze Śmiercią pewną dość istotną rozmowę. Ona mi zadała to samo pytanie a ja
odpowiedziałem tak samo jak Ty. Oczywiście sama mi potem to wytłumaczyła jak
należy, jednak ja nie będę Ci tu gadał, bo przed chwilą mniej więcej Ci
przedstawiłem sytuacje.
W
każdy razie, Śmierć przedstawiła mi swoje obowiązki. W życiu byś nie uwierzył,
za ile rzeczy jest ona odpowiedzialna! Pewnie powiesz, że za przeprowadzanie
duszy w zaświaty. Owszem, za to też jest odpowiedzialna. To akurat jest oczywiste, nie? Ale jest
odpowiedzialna jeszcze za cały proces przed tym! Słuchaj uważnie, bo to ciekawa
sprawa a nikt ani w Piekle, ani w Niebie nie powie Ci na ten temat ani słowa!
Jaki
to proces, zapytasz. Ano taki, że Śmierć musi każdego przygotować na jej
nadejście. Tak wiem, że dziwnie to brzmi, ale od tego tutaj jestem! Tak, jako
jej powiernik mam za zadanie przygotować Cię do przejścia w zaświaty.
Zainteresowany?
Wiem,
że jestem typem co nie zamyka nigdy gęby, ale cóż, taki jestem! Poza tym
niejednokrotnie mi mówiono, że odnoszę skutek odwrotny do oczekiwanego. Śmierć niekiedy
mi dawała po głowie za straszenie
pacjentów, mówiąc, że miałem ich tylko przygotować do spotkania z nią. No ale
cóż zrobić, taki jestem! Poza tym, muszę Ci powiedzieć, drogi pacjencie, że
jesteś nadzwyczaj dobrym słuchaczem! Może moja historia, lub sposób jej
opowiadania, wydaje się być śmieszna? Cóż, możliwe! Muszę Ci zdradzić, że sam
uważam tę historię za co najmniej dziwną, pokręconą.
Spytasz
teraz, czemu Śmierć wybrała takiego chłoptasia jak ja? Czemu mnie ocaliła? Ha!
To jest dobre pytanie! Sam do końca nie znam na nie odpowiedzi, ale za każdym
razem jak ją o to pytam, odpowiada, że się znudziła. Co miała przez to na
myśli? Hm, ja osobiście interpretuje to następująco ( czy mam racje, czy nie, o to będziesz musiał zapytań samą Śmierć).
Otóż
jak wszyscy wyobrażają sobie postać Śmierci? Chłodna, koścista, zła… Coś
jeszcze? Bezwzględna, mówisz. Tak, mniej więcej tak sobie ją każdy na ziemi
wyobraża. No to powiedz mi szczerze, ile można trwać w byciu takim? Każdy się
czymś nudzi, kiedy robisz coś przez długi czas, nagle czujesz, że to co było
kiedyś Twoją pasją, odchodzi w dal, staje się czymś naturalnym, z czasem wręcz
nudnym. No to pomyśl sobie, co czuła Śmierć przez te wszystkie stulecia?
Najpierw zapewne chodziła po świecie, za zabłąkanymi duszami i z złowieszczym
uśmiechem siekała ich swoją ogromną, czarną kosą. Była wtedy na pewno
uosobieniem złego Kosiarza, którego wszyscy się tak obawiali i tworzyli na jego
temat legendy! Z czasem, Śmierć uznała to za nudne zajęcie, więc wymyśliła
sobie, że zanim kogoś wyśle na drugi świat, pogawędzi sobie z nim, może nieco
go przestraszy, potorturuje, żeby nie było tak krótko i nieciekawie. Cóż, to
też było męczące, szczególnie że każdy delikwent błagał o życie, a tego mu nie
mogła dać. Nie to, żeby nawet chciała!
Tak
sobie Śmierć przewędrowała przez stulecia, aż ją coś szalonego trafiło! Tak, to
szalone coś to nie kto inny jak ja. Żeby
jednak to nieco lepiej ująć, pozwól że wytłumaczę co mam przez to na myśli.
Śmierć
zaczęła myśleć, że wędrowanie samemu jest do chrzanu; że przydałoby jej się
wsparcie, jakiś towarzysz w niedoli. No bo jako Śmierć musi przeprowadzić
każdego na drugą stronę, ale musi też przygotować każdego na to, co JEST po drugiej
stronie. Tak się zamyśliła i przegapiła fakt, że mnie ktoś zadźgał, innymi
słowy cudem było że się na mnie natknęła. W sumie powinienem przyznać, że się
prawie POTKNĘŁA o moje zakrwawione ciało. No cóż, bywa! Rodzina się mną nie
interesowała, to i czemu Śmierć miała się nade mną zlitować? Ha, i tu się
myliłem!
Tak
czy siak, Śmierć miewa teraz w zwyczaju mówić, że spadłem jej prosto z Nieba,
że Niebiosa jakoś wysłuchały jej narzekania przez stulenia, że jest sama i jak
kogoś spotyka to na krótką chwilę ( no bo w perspektywie wieczności, kilka
minut czy nawet godzina rozmowy z „ludziem” to przecież ułamek sekundy!). No i
bam! Oto jestem, zgodziłem się współpracować ze Śmiercią. Czy tego żałuję?
Chyba żartujesz! Powiedzmy, że wreszcie mam kogoś, komu na mnie zależy w jakimś
stopniu. Kogoś, dla kogo nie jestem niewidzialny! Cudna sprawa, mówię Ci!
Nie
kręć się, bo kroplówkę odłączysz! Czekaj, poprawię Ci poduszki. O, lepiej? No
to dobrze. Co mówisz? Ah, pytasz jeszcze o ten proces przed śmiercią? Nie ma
sprawy, już Ci opowiadam!
Weźmy
za przykład wojnę. Wiele ludzi umarło, ustawiali się w kolejce do bramy. I jak
to tak naprawdę przebiega? Moja pani opowiadała mi niegdyś, że gdy wojny
pogrążały niemal cały świat, ona nie miała nawet chwili wytchnienia, przez co
nie mogła w odpowiedni sposób przygotować delikwenta na drogę w górę lub w dół.
Generalnie pod koniec wojen, gdy ofiar było znacznie mniej, Śmierć miała trochę
więcej czasu by poświęcić się wysłuchiwaniu tego co ktoś miał do powiedzenia.
Innymi słowy siadała obok poszkodowanego, którego nić życia już się mocno
przetarła i tylko siła woli człowieka go przytrzymywała i słuchała tego, co
mówili. Zazwyczaj było to opowiadanie o ich życiu, czasem o tym czego żałują,
albo że uważali tę bitwę konkretną za istną bzdurę i zostali zmuszeni do brania
udziału w wojnie wbrew sobie.
Śmierć
oczywiście nie mogła wiele na to poradzić, żeby być ścisłym to NIC nie mogła z
tym zrobić.
Co
mówisz? Ah! Jak Śmierć przeprawia duszę na drugą stronę? I czy to widziałem?
Widziałem.
Raz, ale zapamiętam to na resztę swojego wiecznego życia. Chciałbym to jeszcze
raz zobaczyć, bo to piękne, ale z drugiej strony się nieco tego obawiam. Tak,
wiem! Nie musisz mi mówić, że to dziwne!
Cóż,
widziałeś kiedyś kosę, prawda? Śmierć ma taką, jak ten wyimaginowany Kosiarz,
cała czarna, na długim drągu. I o co chodzi z tą czernią – widzisz problem z
tym, że wszyscy uważają że kosa to broń. Ja bym to raczej nazwał narzędziem.
Ponieważ jest to… Hm, jakby to dobrze ująć. O, już wiem! Jak wędka! Tą kosą
Śmierć wyławia duszę człowieka, jakby uwalnia ją z ciała. Jakbyś był świadkiem
takiej sceny, pewnie na początku byś pomyślał, że Śmierć biorąc zamach swoim
atrybutem, chce delikwentowi uciachać głowę! Ale nie, ona po prostu dotyka
czubkiem kosy ciała, po czym szepcze coś ( nie pytaj, nie mam pojęcia co…)
i gdy odciąga narzędzie od człowieka, do
jej końca przyczepiona jest niebieskawa poświata. Podobno toż dusza człowieka.
Mówię Ci, wygląda to magicznie! Ten moment, gdy z człowieka uchodzi życie… Toż
to takie piękne! Wiem, wiem, brzmi to tak jakbym lubił patrzeć na śmierć ludzi,
ale szczerze widziałem raz i mi wystarczy… Współczuję Śmierci, że musi to tak
często oglądać…To takie wzruszające, pełne emocji… Zgroza, smutek, czasem złość
i nienawiść. A jednocześnie radość, poczucie ulgi…
Ale
powiem Ci coś fajniejszego! Słuchaj uważnie bo… Ej, słuchasz? Halo? Nie śpij!
Jeszcze nie skończyłem! Haaaalo! Eh, no dobrze, na dzisiaj koniec, dokończę
jutro… Dobranoc!
od autorki:
Cóż, krótkie bo krótkie, ale mi sie podoba ;p generalnie czuje ze wyjdzie mi krócej niż podejrzewałam początkowo, ale to się jeszcze zobaczy.
Wiecie co, to jest masakra. Wyjeżdżam za 20 godzin, a pogoda w Belfaście cudna. Słoneczko świeci, 20 stopni ciepła... No proszę was! :c Ja sie tak nie bawie, pewnie jak wróce będzie lało ;(
Kosa, hm? A ta kościotrupiasta kostucha to ze średniowiecznego wizerunku jest :) W sumie nic dziwnego, że Śmierć znalazła sobie towarzysza, który na prawo i lewo rozpowiada, jaka to ona jest wspaniała. Jej duma musiała sporo ucierpieć w tym czasie! Toż to w końcu piękna pani jest, która z gracją i elegancją zabiera dusze z tego świata i przenosi je do drugiego!
OdpowiedzUsuńMam tylko pytanie: czy w tym opie jest obecne założenie, że istnieje piekło i niebo? Jeśli tak, to jaka jest różnica w ,,wyjmowaniu" dusz, które mają iść na dół, a które do góry? A jeśli nie, to co istnieje zamiast tego? Te wyjęte dusze muszą w końcu gdzieś trafić, prawda? Według mnie, Nocte za dużo mówi o sobie, a za mało o sednie sprawy xD
Główny bohater nadal mi się nie podoba, ale nic się nie da chyba z tym zrobić :D Według mnie ma zbyt wysokie mniemanie o sobie. Owszem, Śmierć go uratowała od śmierci, ale to od jej kaprysu zależy, czy utrzyma się na stanowisku. Zresztą, skoro piastuje taką, a nie inną funkcję, powinien chyba okazać trochę szacunku wszystkim tym, do których został wysłany T_T Mielenie ozorem raczej nie pomaga... Wiem, wiem, chłopak chce dobrze, chce pacjenta przygotować, ale to mu po prostu nie wychodzi... Mam nadzieję, że obetną mu za nieefektywność z pensji! (btw, on dostaje jakąś pensję?)
Chciałabym się dowiedzieć więcej o samym świecie pozagrobowym, a nie o Panu Egoiście :) I to z bardziej subiektywnej perspektywy, jeśli to możliwe. To znaczy wiem, że narrator się nie zmieni, ale może jednak zmieni tor swoich myśli i skupi się na tym, co naprawdę ważne. Dobrze chociaż, że pod koniec rozdziału się zreflektował i wspomniał o samym procesie wyjmowania dusz z materialnego ciała... Bo wcześniej wszystko, co widziałam, to było ,,ja, ja i JA" :D I trochę o wizerunku samej Śmierci gdzieś pomiędzy wierszami.
Ech, Nacte jest niereformowalny! T_T
Nocte gada za dużo i ja o tym wiem :D w koncu póki co to to opowiadanie to jego długaśny monolog w którym nie ma miejsca dla żadnej odpowiedzi ze strony słuchacza :D Ale powiem Ci, ze niedługo sie to zmieni, bo mam fajny pomysł jak troche to poprowadzić w taki sposób, żeby "styl" opowiadania nie ucierpiał za bardzo :) Będzie ciekawie, obiecuje!
UsuńCo do nieba i piekła. Tak, założenie tego opowiadania jest takie ze istnieje i jedno i drugie. Co do sposobu wyjmowania dusz - nie zastanawiałam sie nad tym dogłębnie ( przyznaje sie, mea culpa!)... podejrzewam ze jako że nasz opowiadaniowa bohaterka Śmierć jest osobą dobrze słuchającą swoich "ofiar", może po wysluchaniu ich działa instynktownie. W sensie jesli sie jej coś nie podobało w opowieści ofiary to mu przyładowuje kosą aż sie delikwent trzęsie i robi w gacie zanim przejdzie na drugą stronę. Nie wiem :D pomyśle nad tym ;p
Tak Nocte uważa się za większego niż jest w rzeczywistości xD haha. Tak jak wyżej powiedziałam, niedługo zobaczysz jak to sie fajnie potoczy :D podejrzewam ze niedługo pewne "siły wyższe" zainterweniują i będzie wesoło :D Już się nie mogę doczekać! ( kto wie, tak sie teraz nakręciłam że może wieczorkiem siądę i napiszę co trzeba hi hi~!) Generalnie nie dostaje pensji, on sobie pracuje tak poza byciem Powiernikiem Śmierci :D Więc Śmierć mu nie płaci haha! No musi on sobie jakoś żyć, mimo ze jest nieumarłym albo jakkolwiek go nazwiesz :P
I tu sie mylisz kochana! Kto powiedział ze narrator sie nie zmieni? :D
Powiem tak: Nocte jest w pewnym sensie jak ja! Tylko ja się podobnie zachowuje, gdy przebywam w towarzystwie swoich najbliższych przyjaciół i mielę ozorem jak leci xD gadam i nie moge przestać :D Ale w przeciwieństwie do Nocte, ja też umiem słuchać! xD
uwielbiam to! ;) takie nieszablonowe opowiadanie i do tego w moim ulubionym klimacie - ze śmiercią! ;-) Podoba mi się charakter demona:) zastanawiam się czy poznamy inne demony i ciekawi mnie komu tamte służą xD poza tym ogromną ciekawość wzbudza we mnie sama pani śmierć! mam nadzieję, że kiedyś ją "spotkamy" w opowiadaniu ;-)
OdpowiedzUsuńJa też to uwielbiam <3 Wiem, że nieszablonowe, bo o to chodziło! Teraz podejrzewam że się nieco bardziej szablonowo zrobi, ale głowy nie dam urwać, bo może mi coś odwali i jednak będzie oderwane od rzeczywistości! Co do innych demonów to nie planowałam żadnych wprowadzić, bo to miało być krótkie opowiadanie na ok 7 rozdziałów ( szczerze powiedziawszy nie wiem nawet czy aż tyle mi tego wyjdzie), wiec raczej wszystko miało sie kręcić wokół Nocte i Śmierci. I pewnie że ją spotkamy :) I podejrzewam że nie w takiej formie w jakiej Ci sie wydaje że wystąpi! Mam nadzieję, że was zaskoczę buahaha <3
Usuń